dom Malvante

motto rodu ;]


#1 2009-12-26 13:09:07

Akna

Administrator

Zarejestrowany: 2009-12-25
Posty: 18
Punktów :   

Historia rodziny + ostatnie zdarzenia

Herb w postaci złotego shurikena, ze wpisany weń sierpem księżyca i literą M.
Głównymi barwami rodu są złoto i zieleń, symbolizujące bogactwo i pomyślność.

Historia:
Dłonią skryby niezbyt dobrze, jeszcze wtedy opłacanego, który trudu sobie nie sprawił pozostawiając fakty faktami bez pięknych porównań, ukwieceń postaci i poetyckiej struktury.

*Młoda, może już jedenastoletnia dziewczynka skrzywiła się czytając nagłówek i jęknęła do matki.
-No nie do wiary mamo.. Trzeba to spisać jeszcze raz, jak to wygląda? Kronikarze szlachty by to wyśmiali...
-Córuś, to nie dwór szlachecki i nie wykręcaj się już, czytaj i naucz się każdego słowa na pamięć. A kiedy już mi to ładnie wyrecytujesz, możesz zacząć ukwiecać naszą historię – kobieta nie oderwała się od swoich powinności, jedynie kątem oka pochwyciła zmarnowaną buźkę córki. Uśmiechnęła się do niej łagodnie
-No już, już, już. Czytamy – po czym wyszła z pokoju, co by małej nie przeszkadzać. Dziewczyna nadąsała się ostentacyjnie, po czym zaczęła czytać omijając przy długawy akapit wstępu pod nagłówkiem “najstarsze dzieje rodu Malvante”

(...)
Wysłano go na wojnę, choć właśnie miał przeżyć najpiękniejszy dzień swego życia. Oto medycy orzekli, iż jego żona dziecko powiję już niebawem, dziś a może jutro. Dzień dla głowy rodu miał być tym piękniejszy, iż żona jego według medyka powić miała jego pierworodnego...  Mimo to Roswelt, opuścił rodzinę i ruszył odpowiadając na zawołanie hrabiego na front, na wojnę, by kraj swój wesprzeć jeszcze jednym orężem. A serce jego pełne było goryczy, złości i rodzącej się  nienawiści. Tak oto stanął w pierwszej linii z wysoko uniesionym mieczem, w oczach mając furię, a w sercu tęsknotę. Dziękował Bogom, iż jego dom wraz z żoną i synem są daleko od frontu. To co się tutaj działo przechodziło ludzkie pojęcie. Czuł jak jego własna wola przetrwania marnieje, wśród krwi, odciętych członków, wszechobecnego smrodu, od wykańczających jego kolegów i koleżanki z batalionu chorób. Jedyne co pchało go do przodu była myśl o swym synu, którego nawet ujrzeć nie było mu dane. Zginął w jednej z najbardziej zaciętych bitew, raniąc śmiertelnie dowódcę wrogiego oddziału, tym samym nadziewając się na jego dirizzyt. Zginęli obaj w swych pełnych nienawiści objęciach. Nie było mu dane poznać syna.
Jego żona – Annikta okazała się bardzo inteligentną kobietą. Po śmierci swego męża przejęła wszelkie obowiązki głowy rodu. Po mężu pozostał jej tylko pierścień ofiarowany przez hrabiego, który w ten sposób symbolicznie pragnął nagrodzić odwagę swego żołnierza, dzięki któremu zdobyli kolejne tereny i odbili jeden z ważniejszych szlaków handlowych. Annikta nigdy go nie sprzedała, postanawiając przechować go w swej rodzinie, by opiewać odwagę swego męża. Za jej życia, udało się jej wzbogacić swą rodzinę i poszerzyć jej wpływy, mimo iż notorycznie odbierano im ziemię, zresztą jak wszystkim. Ona sama jednak korzystając  ze swych wdzięków i pamięci o jej mężu w armii, doprowadziła do podpisania z wojskiem odpowiedniego zlecenia, dzięki czemu jej kowale, mogli zaopatrzyć armię. Tylko dzięki temu nie zginęli wtedy z głodu.
Syn jej – Biafr okazał się niestety chorowity, od samych narodzin. Przerażał swym wyglądem wszystkim łącznie z matką, która jednak nazbyt kochała swego męża, by pozbyć się ich wspólnego dziecięcia. Skórę miał cienką i bladą, pod którą widać było wszystkie jego zielonkawe żyły. Miał także słabe kości, często łamał palce u rąk i nogi, więc w niedługim czasie, jego najbliższą osobą stał się prywatny medyk. Sylwetka jego była notorycznie przygarbiona. Służba się go bała, wciąż otaczali go ludzie, na których twarzach widział litość wymieszaną z obrzydzeniem, wciąż wychwytywał uciekające spojrzenia, wskutek tego umysł jego również sparszywiał, stał się zimnym, nieprzyjemnym człowiekiem. Po śmierci matki, dzięki jej żyłce do interesów stał się jednym z bardziej wpływowych ludzi w swej okolicy. Do wojska go nie brali, gdyż sam pewnie, by się połamał nim na front by doszedł. Ale nie wojna była mu w głowie, o to on w niej widział nietopniejące źródło zysku. A widział je o wiele lepiej niż jego matka. W ten sposób rodzina Malvante po raz pierwszy zaczęła handlować dokumentami, glejtami, zezwoleniami, manipulując nawet cłami. Proceder ten udawał się głównie dzięki znajomości skryby i urzędnika pracującego na granicy. Dzięki temu kowale Biafra mogli sprzedawać teraz swój sprzęt za granicą.
W swej perfidności Biafr, poprosił o rękę szlachciankę, najpiękniejszą kobietę w okolicy. Jej wuj, gdyż reszta męskich potomków była na froncie zadecydował za nią. Była to bowiem chyba ostatnia szansa na podźwignięcie się finansowe domu i przetrwanie. Biafr traktował ją jak królową, miała wszystko czego zapragnęła, mimo to była nieszczęśliwa. Nie miała charakteru jego matki, nie miała żyłki do interesów, nie umiała władać swym mężem. Była po prostu nieszczęśliwa. Spłodziła  mu trzech synów.(...)

*Dziewczynka z niechęcią spojrzała na opasły tom i na ilość stronic jaki został jej do przeczytania. Korzystając z faktu, iż matka zostawiła ją samą w pokoju, przewróciła kilkadziesiąt stronic by zbliżyć się znacznie do czasów teraźniejszych. Powoli już zaczynała nawet kojarzyć imiona swych pradziadków.*

Teres Malvante jeden z braci bliźniaków, który przyczynił się do wydobycia rodziny z kryzysu,  jaki spowodowała konkurencja z rodem Dewillich. Konkurencja, ta była tak zajadła, iż oba te rody  miast zyskać swym kosztem cokolwiek, pogrążyły się w chwilowej stagnacji i zastoju finansowym, skutecznie utrudniając sobie wzajemnie handel i mordując pośredników. Ród Malvante stał teraz w nieciekawej sytuacji, którą próbowano rozwiązać różnie, lecz nic jak na razie nie dawało perspektyw na powrócenie na szczyt kupieckiej hierarchii. I oto młody Teres postanowił wziąć w swe ręce sprawy, choć matka jego pomysł ten zupełnie wyśmiała. Wszak syna swego znała doskonale, wiedziała, że miast się uczyć, dnie spędzał na ulicy i na zabawach, że nie osiągnął nic i nie sięga swemu bratu bliźniakowi do pięt. Zauroczona zupełnie swym drugim synem zignorowała zupełnie postanowienie Teresa, nie przywiązując do niego zbytnio wagi. Młody Malvante jednak nie przejął się zbytnio matką. Od początku wiedział, iż jest całkowicie niezależny i choć kochał swą rodzinę wolał pozostać na boku, nie bacząc nawet na obelgi, wyśmiewanie matki, czy zmartwienie ojca, który w swych synach pragnął widzieć godnych następców. Teresowi po raz pierwszy przydały się tak potępiane przez jego matkę szemrane kontakty. Pewnym krokiem udał się do jednej z mniej uczęszczanych dzielnic, zwłaszcza przez co bogatszych mieszkańców i odszukał kilku znajomych lichwiarzy, z którymi kiedyś bawił się w portach. Ci bardzo chętnie użyczyli mu pożyczki, rachując sobie z zadowoleniem, jak wiele im będzie później dłużny. Młody Teres jednak udowodnij, iż nie jest aż tak głupi, jak jego rodzina uważała. Za złoto jakie udało mu się zdobyć kupił dwa już mocno nadużyte statki. To jednak nie było przeszkodą, gdyż dla jego rodziny, wciąż pracowało kilku niezłych cieśli i kowali, którzy uwinęli się z łajbami w kilka tygodni. Młody Teres ponownie zrobił użytek ze swych znajomości i tym razem najął do swej załogi kolegów, z którymi w młodości nie raz dla uciechy strzelał z proc w strażników. Był to zbiór hulaków, pijaków i wolnych strzelców. Takich co nie obchodzi to co było wczoraj, tak więc łatwo zgodzili się na podróż na Wyspy Smoczego Archipelagu. Nareszcie wyruszył na morze, wraz ze swą załogą zadłużony po uszy i wyklęty przez rodzinę, którą opuścił w przekonaniu iż uciekł przed lichwiarzami. Jednak wrócił w przeciągu nie całego miesiąca. Był chyba pierwszym z handlarzy, którzy zobaczyli zysk na Wyspie Motyli, tak omijanej przez pozostałych marynarzy. Przybył z powrotem na ląd i począł handlować kolorowymi owadami. Szybko jednak zrozumiał, że nie chodzi o same wątłe ciałka motyli lecz o ich pył. Na jego szczęście zasłyszana plotka o właściwościach owego pyłu była prawdziwa. W krótkim czasie okazało się, iż na rynku panuje niesamowity popyt na ten magiczny katalizator. Spłacił swych wierzycieli, a pieniędzy zostało mu na tyle by kupić kolejne statki. Zaczął sprowadzać nie tylko motyle, ale i różne przyprawy i rośliny, które nieznane na lądzie doskonale się sprzedawały.

*Dziewczynka pokiwała z niedowierzaniem. To oni wcześniej nie wiedzieli o tych motylach? Każdy wie, że są drogie, dlatego tatuś je sprzedaje! Naburmuszyła się po czym przewróciła kolejne stronice, szukając jakiegoś mądrzejszego przodka*


Ostatnie dzieje:
Rhydian Malvante począł rozmawiać z demonami, odsunął się od własnej rodziny, w obawie czy nie wyrządzi komuś krzywdy. Był magiem, nie kupcem, od dawien dawna ojciec mu powtarzał, żeby w to nie brnął może miał rację? Chęć władzy i potęgi wchłaniała go coraz bardziej. Przestał być człowiekiem, stał się cieniem i odbiciem jakiegoś pradawnego demona, odszedł. Pożegnał się z rodziną i już nigdy nie wrócił. Mówi się że pewnego dnia nie zapanował nad tym z czym chciał obcować i to go zabiło. Ciało jednak nigdy nie odnaleziono.
W tym samym czasie stęskniona i osamotniona Agreccia umierała z tęsknoty i żalu za swym jedynym ukochanym. Żadne z dzieci nie było w stanie zapełnić tej pustki. Kobieta powoli popadała w obłęd, co wprawiało w wielki niesmak resztę rodziny. Najstarszy syn Yasser, widząc, że z matką jest coraz gorzej, że traci rozum i robi się niebezpieczna, opuścił dom rodzinny, pozostawiając matkę i siostrę, jedynie Na'anne wyruszyła wraz z nim. Agreccia wkrótce po tym zamknęła się w swych komnatach i odmówiła przyjmowania jakichkolwiek posiłków. Trzy dni modliła się do Kroczącej błagając o łaskę, dla swej rodziny, po tygodniu męki zmarła.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.akwariumslodkowodne.pun.pl www.pralka.pun.pl www.ftims.pun.pl www.4x4kalisz.pun.pl www.grupa-slask.pun.pl